niedziela, 3 kwietnia 2016

Czas ucieka, plaża czeka

Sezon świąteczny zakończony. Wszyscy sernikowi skrytożercy wyczyścili
już blachę po cieście. Eh niby ukradkiem, a jednak je widać - u każdego mniej więcej w tym samym miejscu, tak miedzy żebrami a biodrami.
A plany na majówkę już są, wakacyjne cele wymyślone i co?
Same ćwiczenia niezbyt wiele dadzą, odpowiednia dieta to klucz
do wyników.

Jack Canfield i Mark Victor Hansen uważają, że człowiek ma w życiu
albo wymówki, albo wyniki.

Ja z wymówkami już skończyłam. Do wakacji mam zamiar wyglądać tak, żebym nie leżała już pod kocem na plaży, tylko na kocu - opalając się, w stroju kąpielowym.

Soki, kocham soki. Ogólnie są teraz bardzo modne, tak samo jak detoxwater,kropla rosy liść sałaty, czy nasiona bazylii. Najfajniejsze jest to, że mogę sama go zrobić ze świeżo-kupionych składników, wtedy ich działanie jest jeszcze lepsze. Z miłości do własnego układu trawiennego!
Na pierwszy ogień, a raczej ostrze miksera poszły truskawki. Powstał z nich domowy sorbet, lecz żeby miał jeszcze więcej właściwości zdrowotnych - dodałam ziarna chia. I stał się prawie puddingiem.

Soczek (dżus, mus, albo jak mówi moja babcia: “nius”) zrobiłam z kawałka ananasa, 1 mango, 1 pomarańczy,
1 banana i szklanki mleka ryżowego. Piękny kubeczek z DUKA zawsze umila mi czas
z sokiem, sączonym na balkonie,
w towarzystwie kwiatów i sadzonek. Dodatkowo twarz topi się w popołudniowych promieniach słońca,
a ja czuję, że to jest chwila dla mnie
i nikt ani nic nie może mi w niej przeszkadzać. No, chyba, że moje dwie urocze młodsze siostrzyczki, których wyobraźnia nie pozwala siedzieć ani przez chwile w spokoju. Ale aktywność moich sióstr ma też dobrą stronę. Mimo młodego wieku
(5 i 7 lat) potrafią dać mi pozytywną dawkę energii przynosząc mi do łóżka samodzielnie zrobiony świeży sok.

Dzień zakończyłam moją ulubioną sałatką, wypatrzoną
w restauracji i przeniesioną do własnej kuchni. Na talerzu znalazła się rucola, pieczarki, papryka, pomidor, kilka plastrów grillowanego sera koziego i prażone ziarna słonecznika. Nic w naszej kuchni nie może obejść się bez czosnku - dla zdrowotności - więc również został sprasowany do naszej sałatki. Uwieńczyłyśmy ją oliwą
z oliwek, przyprawami (kwestia gustu) i wzorkiem z “Aceto Balsamico di Modena IGP” (mój ulubiony, choć moja mama za nim nie przepada).

Na dzisiejszy dzień dostarczyłam sobie trochę energii. Bez glutenu, bez laktozy - że niby “fit”. Na śniadanko własnoręcznie przygotowana granola, Musli Kolumba, rodzynki, a to wszystko z mlekiem migdałowym. Kiedyś piłam bardzo dużo kawy, lecz z tym też już koniec! Nie tylko sokami zaczynam dzień, zielona herbata doskonale pobudza trawienie. Nie lubię pić wrzątku, zwłaszcza, gdy robi się coraz cieplej, dlatego herbatkę zalewam sobie wieczorem, więc gdy rano wstaję ma ona idealną temperaturę.

Z takim zestawem (musli, soki, sałatki) mam nadzieje, że uda mi się zrealizować cel do wakacji i że na plaży nikt nie pomyli mnie z wielorybem
i nie zadzwoni po GREENPEACE.







1 komentarz:

  1. cała zawartość tych pyszności i u mnie króluje :) Mleko Reis poznałam dzięki Tobie i pokochałam :)

    OdpowiedzUsuń